sobota, 16 kwietnia 2016

Lengren. Zbigniew Lengren.

W czasie jednej z ostatnich rozmów z pewną sympatyczną osobą, papierologicznie wykształconą na kierunku rysunek i pokrewne, wspomniałem o "kresce Lengrena". 
- Lengrena? - padło zdziwione pytanie z drugiej strony - Nie znam... To jakiś Norweg? 
- Lengren. Zbigniew Lengren. I bliżej Mu do Szwecji niż do Norwegii - wyjaśniłem, wbijając czujny wzrok w rozmówcę w nadziei, że to rozżarzy jego zwoje mózgowe. Niestety. Czoło mu stężało wskutek napięcia szarek komórki. Rzuciłem zatem w akcie rozpaczy i nadziei zarazem - Pan Filutek! - Nie, nie wiem. Nie słyszałem - odparł interlokutor bez oczekiwanego z mojej strony smutku i refleksji. Wycofałem się "z Lengrena", bo zaczęło się robić niezręcznie.

W związku z powyższym, jako nauczyciel z powołania i pasji, postanawiam niniejszym wpisem przypomnieć jednego z największych polskich rysowników. Niezwykle inteligentnego, bystrego, spostrzegawczego, pracowitego i ironicznego obserwatora swoich czasów. Wielbiciela kobiet i ich mocy.


Rysunki Pana Lengrena są zawsze blisko mnie i głęboko w duszy. Potrafią rozśmieszyć i zmusić do refleksji w bardzo różnych okolicznościach. Chociaż nie wiem, czy ta "refleksyjność" spodobałaby się Panu Zbigniewowi.

Przy okazji, wszystkim małym i dużym dziewczynkom polecam wspaniałą książeczkę "Gałgankowy skarb". 


Z tego co wiem od córki Pana Zbigniewa, wspaniałej Kasi Lengren, z którą łączy mnie telepatyczna więź, historia ta jest oparta na faktach. Był więc Pan Zbigniew również historiografem. Ale to określenie już na pewno by Mu się nie spodobało, więc na tym zakończę, zanim popadnę w niełaskę wielbicieli Jego talentu.

I mała zagadka. Kto wymyślił słynne: "Nie bij jej, bo się spocisz?". Bingo!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.