środa, 10 lutego 2016

Drogi Fejsbuniu!

Nie wchodziłem na fejsa pięć lat. Zapisałem się na ten portal społecznościowy już dawno dawno temu. Było miło, fajnie, śmiesznie no i bardzo kameralnie. 
Miesiąc temu poczułem, że powinienem włączyć się na nowo do fejsbukowej społeczności. Zalogowałem się, przyjąłem zalegające kilka lat zaproszenia i wiele nowych. Dużo radości sprawił mi odzew od dawnych znajomych, jeszcze z poprzedniego życia. Ucieszyło mnie to, że większości z nich dobrze się powodzi. Zresztą, na fejsie wszystkim się dobrze powodzi - taki klimat. Skomentowałem parę zdjęć, odniosłem się do paru komentarzy. Fajna zabawa, ale... nudna. 
Jakoś nie wystarcza mi jedynie to, że ze znajomymi z dzieciństwa stykam się tylko wirtualnie. Chciałbym ich mieć obok siebie. Potrzebuję człowieka na wyciągnięcie ręki. Chcę pogadać, pośmiać się, wypić wspólnie rum, popatrzeć w oczy, powygłupiać, poklepać po plecach. Fejs mi tego nie da. Jest protezą. A dopóki mogę, to nie chcę protez. 
Drogi Fejsbuniu, rozstaję się z Tobą. Nie jesteś wcale tak kolorowy, jak obiecywano. Dajesz tyle przyjemności, co lizanie cukierka przez papierek. Odwiedzę Cię czasem, żeby Ci nie było smutno, ale nie licz na mnie. Poza tym wiem, że nie będziesz za mną płakał, bo na moje miejsce czekają miliony Chińczyków, których od dawna próbujesz uwieść. Oni Ci dadzą więcej radości.

Przy okazji polecam Wam felieton o Wirtualnym BHP i o tym, jak nie "sprzedawać się" w sieci. 


Możecie go przeczytać pod tym linkiem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.